Wielki, różówy "oversajzowy" swetr (a może sweter) Joanny. Robiłam go długo, bo:
- po pierwsze primo: był, jak tytuł wskazuje - duuuży;
- po drugie primo: po zrobieniu i zszyciu przodu z tyłem zabrakło materiału roboczego (czytaj włóczki);
- po trzecie primo: rękawy zrobiłam za wąskie, trzeba było pruć i robić od nowa;
- a po czwarte, piąte i któreśtamte: po prostu z deczka mnie to różowe mdliło i osłabiało motywację.
Ale już jest gotowy!!! Aśka nawet raz odziała swe powabne kształty w objęcia różowego swetrzyska. Nie wiem czy i kiedy będzie następne użycie, bo jest b.wielki, b.różowy i poza tym Aśki na razie w ojczyźnie niet - wróci dopiero w połowie września.
Dekolt wykończyłam sznureczkiem, czyli z angielskiego metodą I-cord Bind Off, którą podglądnęłam U Antoniny.
Pięknie :) Najważniejsze coby się zechciało a później powstają różne cuda ;) A ponieważ Asia teraz drobniutka to jakby na jesień się okazało, że za duży to chętnie przygarnę :D pozdrawiam i dużo nowej (!) weny życzę - k.
OdpowiedzUsuńpikny, ale chyba nie na tę pogodę... jak się na niego patrzy to robi się jeszcze bardziej gorąco, dobrze, że dziurki są to jest wentylacja :) a.
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie i sweterek i róż ;) Jest piękny!!:) życzę weny i motywacji do tworzenia takich cudów ;) pozdrawiam. S.
OdpowiedzUsuń