piątek, 16 września 2016

Z wykopalisk: Co Metol dostał na urodziny?

    Z wykopalisk, bo urodziny były dawno czyli w lipcu, podczas, odeszłych niestety w przeszłość wakacji. Mój "krześniak" jest fanem odwiecznym EFC, dlatego prezent był oczywiście w tym temacie. 
      Po pierwsze zrobiłam na drutach poduszkę prawie klubową.
      Po drugie Mery powiedziała: Co ja nie potrafię? I zmalowała na biało herbaciarkę i słoik po kawie.  I to była ta łatwiejsza część. O wiele ciężej poszły próby z transferem. W internetach piszą, że to proste: przykleić i kluskować/turlać papier. No tak, ale razem z kluskami papierowymi pięknie schodziła farba z nadrukiem. W sumie najlepiej poszło jej przenoszenie obrazków przy użyciu rozpuszczalnika nitro. Może wyszło jej nie całkiem idealnie (eufemizm), trochę blado, ale chyba można zaliczyć - bardzo się starała.

     Całość prezentowała się następująco.

     W herbaciarce oczywiście herbatki.
   Mateusz mówi, że mu się podoba. Ale Mery chyba już tego wyczynu transferowego nie powtórzy. Woli drutowanie, ale o tym w następnych postach.

sobota, 9 lipca 2016

Wariacji cd.

      Mery próbuje uczciwie coraz inne kombinacje warkoczowe, rozwija się kobieta w tym względzie niesamowicie. Poduszki się produkują, aż miło. I dobrze, bo różnorakich okazji do wyprawienia ich w świat jest niemało. A lato, wakacje, nie nastrajają do grubowłóczkowych wytworów. Zresztą Mery pochłonęła, zapomniana trochę przez nas, sztuka robienia serwetek na drutach. Ale, jak mówią: o tym po tym. Na razie mam do pokazania poduszki, to i pokazuję. 
Pierwsza w bieli.

     Druga w kolorze nieokreślonym w naturze, a na zdjęciach niepodobnym do niczego, taki więcej niefotogeniczny.

niedziela, 15 maja 2016

Wariacje na temat jednego wzoru

   Ten wzór jest wciągający, a najlepsze w nim jest to, że nie trzeba ciągle zaglądać do żadnych wykresów i sprawdzać co dalej. Wzór podpowiada logicznie ciąg dalszy. Można tworzyć romby większe....
..... albo więcej rombów mniejszych.
Myślę, że obie poduszki fajnie się prezentują, a wzór jeszcze u mnie zagości nie raz.


środa, 20 kwietnia 2016

Hurt zegarowy

       A teraz zegary szydełkowe w ilości hurtowej tzn. sztuk trzech. Egzemplarz nomber adin ma cyfry w kolorze sosny, czyli takie, jakie były "o naturel", bo Mery się zaparła i powiedziała, że nie trza ich upiększać malunkiem. Zrobiła nawet sondaż wśród znajomych, który potwierdził zgodność z jej priorytetami: Nie maluj.
    Mnie się wydały nieco mało rzucające się w oczy, a tym samym mało czytelne (jak dla mnie nieco ślepawej) i dlatego następne cyfry już są bejcowane. Mery podeszła do sprawy ambitnie i zakupiła bejcę w dwuch kolorach: brązowym i bardziej brązowym. Efekty poniżej.
      W cyfrach jeszcze "poszalała" z kształtem - widać różnicę?
       Zegary dziergało się fajnie, gorzej z usztywnianiem - to jest to, czego zdecydowanie nie lubię. Ale udało się, zegary w pudełeczkach po pizzy (nieco zmodyfikowanych) powędrowały do nowych właścicieli.


niedziela, 10 kwietnia 2016

Kolczyki i zegar na wspólnej imprezie.

     Dawno mnie tu nie było, w międzyczasie "zima poszła do morza" i zrobiło się fajnie. Na pożegnanie zimy powstały kolczyki sutaszowe, nieduże, czarno-srebrne.
          Dawno nie szyłam kolczyków zajęta drutowaniem poduszek, ale bardzo fajnie było sobie przypomnieć tą technikę. Zrobi się cieplej i jaśniej, to może będzie więcej sutaszu na moich stronach. Mam nadzieję.
     Tymczasem jeszcze zegar szydełkowy, wzbogacony cyframi drewnianymi, malowanymi przez Mery. Zegar zrobiony z kordonka nowosolskiego i utrwalony powerpolem. Trochę to nieudane połączenie: powerpol i poliestrowy kordonek. Mery mówi, że nie ma to jak wikol - tańszy i pewniejszy, zwłaszcza do jasnych kolorów.

     Zegar z kolczykami wybrały się na wspólną wiosenną imprezę, fajnie się bawiły i nie wróciły do domu ;))





















































sobota, 12 marca 2016

Kajam się i podaję dalej

       W sierpniu minął rok, jaki miałam na wykonanie czegoś, co sprezentuję w zabawie  "Podaj dalej". Niestety, moje wrodzone lenistwo nie pozwoliło mi na wykonanie zobowiązania. Dlatego bardzo się wstydzę i proszę o wybaczenie. Ale, jak to mówią lepiej późno niż wcale, co się odwlecze, to nie uciecze, co ma wisieć nie utonie itd. itp. W końcu się ogarnęłam i ogłaszam zabawę, której zasady są takie:
1. Dwie pierwsze osoby, które w komentarzu pod tym postem wyrażą chęć, otrzymają ode mnie upominek.
2. Osoby, które wezmą udział w zabawie, po otrzymaniu przesyłki przeprowadzą taką zabawę u siebie, na organizację zabawy mają rok.
3. Kto pierwszy ten wybiera prezent. Druga osoba dostaje nędzne resztki, czyli drugi z zaproponowanych poniżej "przedmiotów artystycznych" wyhandmadowanych osobiście przez mła.

Do wyboru są dwie rzeczy. Pierwsza z nich to szydełkowy zegar.
A druga - poszewka na poduszkę o wymiarach 40x40.
   A więc zapraszam do zabawy, niech Wam szczęście dopisze. Mam nadzieję, że prezenty się podobają, i że będzie mi wybaczone to (nie)wielkie opóźnienie ;(  
   A na marginesie nie uczcie się ode mnie i nie czekajcie tak długo na wykonanie zobowiązania, bo będzie Wam wstyd jako i mnie jest.



wtorek, 1 marca 2016

Poduszki Zuzy

     Zuza szarej poduszki nie chciała. Podumała, poprzeglądała dostępne zasoby materiałowe (czytaj: włóczkowe) i wybrała kolor, który pasował jej do wystroju pokoju. Absolutnie nie jest to kolor, który wyszedł na poniższych zdjęciach. W rzeczywistości jest bardziej wpadający w bordo (albo coś koło tego), my "uznane kolorystki" nie potrafimy go nazwać, w każdym razie jest ładny.
           Pierwsza poszewka prezentuje się tak:
    Jeżeli ktoś miałby ochotę mieć w posiadaniu podobną w dowolnym kolorze zapraszam do siebie, piszcie mejle. Można też samemu sobie wydłubać, korzystałam z czasopisma Sandra 1/2009, według wzoru zamieszczonego poniżej. Ja robiąc według niego popełniłam kilka błędów, ale Zuza zaliczyła, nie kazała pruć. O łaskawa!
     Zuza zażyczyła sobie drugą poduszkę w tym samym kolorze, ale z innym wzorem. Trochę sciemniam: to ja sobie zażyczyłam robić innym wzorem.
     Wzór wydobyłam z mojego archiwum czasopism dziewiarskich, a dokładniej z Sandry 1/94. Przedstawiam go poniżej dla drutujących.
Obie poduszki prezentują się tak.
         I od tyłu. Bałam się, że braknie mi włóczki, więc część zakładki, do której Mery przyszyła guziki, wykonałam z ciut ciemniejszej, bardziej brązowej włóczki.
Który wzór ładniejszy? Bo Zuza chce jeszcze jedną poszewkę, fioletową :))
W następnym poście będę się kajać, bić w piersi itd. itp.


wtorek, 23 lutego 2016

Dywanik ze sznurka (prawie)

       Zawsze podobały mi się dywaniki robione ze sznurka, ale szkoda mi było kasy na sznurek, którego potrzeba duuużo. Na szczęście od czego jest TaniArmani czytaj Szmatex, taniaodzież itp.? 
      Mery zakupiła w tym cudownym skarbcu wszelakich odzieżowych użyteczności, nieco sfatygowany sweter barwy ciemny brąz za jedyne 0,80 PLN. Niestety nie mam zdjęcia przed rozpruciem :( Po rozpruciu okazało się, że włóczka, z której był zrobiony jest grubości ok. 3-4 mm, więc materiał na dywanik znalazł się tak jakby sam.
    Trochę spacerku po internetach i znalazłam blog z różnymi sznurkowymi inspiracjami. Wzór na mój dywanik można znaleźć tu. Robiło się go bardzo przyjemnie i szybko. Troszkę musiałam popracować nad zakończeniem, bo chciałam nieco dywanik powiększyć. Nie było to łatwe, bo ciągle mi się falowało, trza było pruć i zmniejszać ilość słupeczków.

     Teraz dywanik leży sobie w mojej łazience, nie jest idealnie, może powinnam jeszcze odjąć słupków, albo dorobić jeszcze z jedno okrążenie. Może powinnam. Pomyślę.

wtorek, 16 lutego 2016

Czerwona do kompletu.

        Po  poduszce szarej zaczyna się okres barwny. Najbarwniejsza z barwnych - czerwona, na zamówienie Asi, jako uzupełnienie wystroju pokoju. Robiona takim samym wzorem wg. Razempoduchowania z IK
      Poszewka odziała poduszeczkę 40x40, ale wydaje mi się, że cokolwiek przesadziłam z rozmiarem i trza kupić poduszkę nieco większą.
        Kolor jest intensywnie czerwony, moja komóreczka mocno go przekłamuje dając za każdym razem inny odcień. Myślę, że na pierwszym zdjęciu będziemy najbliżej prawdy.
      A tak się prezentuje w środowisku naturalnym czyli w pokoju Asi z lekka ciemnawym, z oknami na północ.. Zaznaczam, że ta ściana z tyłu nie jest zielona - to tylko efekt moich "niezaprzeczalnych talentów fotograficznych".
      A Zuza wzgardziła szarą mając na myśli większe zamówienie prawie już zrealizowane. Ale o tym potym :))


sobota, 13 lutego 2016

Zegary cd.

    Jak zapowiadałam zegary się znów pojawiają.
    Pierwszy, kremowy, ma tarczę robioną dość gęstym wzorem.


      










        Drugi robiony białym kordonkiem jest dość duży, ma ok. 40 cm - całkiem inny w stylu, bardziej ażurowy.

     Obydwa powędrowały do zaprzyjaźnionych domów jako prezenty imieninowe. Mam nadzieję, że będą się tam dobrze sprawować :))

I jeszcze coś słodkiego na ząb - ciasteczka różyczki! Smacznego!
    




środa, 10 lutego 2016

Sweterki na komórki

     Zima się jakby kończy, a ja zrobiłam sweterki na komórki. Głównie w celu ćwiczebnym, niemniej jednak w pierwszy odziała swą, rzadko używaną  :)) komórkę Mery, a drugi wyjechał do Krakowa.

        Sweterki robi się bardzo przyjemnie i szybko, zwłaszcza nowo przeze mnie przyswojonym, magicznie bezszwowym sposobem. Tylko w końcowym etapie należy użyć igły, coby odszyć kołnierzyk tak, aby utworzył się tunelik na sznureczek.
     Sweterki bez wypełnienia komórkowego wyglądają może nieco koślawo, ale dobrze spełniają swoją funkcję, chroniąc komórkę przed urazami świata zewnętrznego (przynajmniej mam taką nadzieję). No i jak gadżeciarsko się prezentują!
          Drugi komórczak sweterkowy w tzw. "męskim różu" ma nawet dolny ściągacz i wykładany kołnierz. Zaopiekował się nim Pan Mateusz - mniemam, że się zaprzyjaźnią!

       Może ktoś ma zmarzniętą komóreczkę i chciałby ją odziać w sweterek bądź jakiego koloru? 

    A na dokładkę zdjęcie mojej kociusi, która bardzo niechętnie mierzyła kupioną w Biedro sukieneczkę przeznaczoną dla zaprzyjaźnionego z Asią pieseczka.




środa, 3 lutego 2016

Nie ma jak podusia!

      Nie ma jak przytulić się do podusi! No to se podusię zrobiłam!
    Dzięki Intensywnie Kreatywnej (znowu) poznałam i naumiałam się różnych sprytnych "chłytów" drutowych. Polecam jej stronę - jest to kopalnia wiedzy drutowo-szydełkowej, żródło nieustannych inspiracji. Bywam często u niej, ale się nie udzielam, bo zawsze zapomnę zrobić zdjęcie moich wytworów w tzw.: trakcie. A wracając do rzeczy, znalazłam u niej temat pod hasłem razempoduchowanie i tam pięknie wszystko jest krok po kroku opisane, jak zrobić na drutach poszewkę. 
   Co prawda proponowano tam początek robótki na prowizorycznym łańcuszku (dokładnie nie pojmuję tej metody), ale ja zrobiłam tzw. magiczny początek. Sposób ten jest bardzo fajny, bo nie trzeba nic zszywać - samo się zszywa. I to maryanki lubią najbardziej - jak najmniejszy kontakt z szyciem.
           Wzór poduszki zaproponowany przez IK bardzo mi się spodobał, zwłaszcza, że wszystko super rozliczyła i nic tylko siąść i dziergać bez męczącej myślowej pracy wstępno - przeliczeniowej.
     Robię na drutach już jakieś ...dzieści lat, wiele razy robiłam wzory warkoczowe i nie wiedziałam, że trzeba na poczatku warkocza nabrać mniej oczek i je rozdwajać, a na końcu wrócić do początkowej ilości. Brzmi to bardzo zagmatwanie, ale jak ktoś jest   zainteresowany to zapraszam do IK (link na poczatku postu) - tam jest wszystko wytłumaczone i pokazane - kawa na ławę, jak komu głupiemu.
Tył wyszedł równie pięknie jak przód - czyż azaliż nie?
       Tak pięknie poduszka prezentowała się u Zuzy w pokoju, ale niestety nie przeszła pozytywnej weryfikacji - moje serce do dziś krwawi :( 
Tak więc wybrała się na imieniny do przyjaciół i u nich została. 
A ja cóż - zrobie sobie nową, może jeszcze ładniejszą?

sobota, 30 stycznia 2016

Zegary

     Szydełkowe zegary pochłonęły mnie. Mery nawet mnie mobilizuje do pracy twórczej - rzecz mało spotykana :)) Problem w tym, że co ja zrobię, ona usztywnia i montuje mechanizmy. Przeważnie ma czas (nomem omen) i praca sobie czeka na rzadki u niej przypływ weny, a tymczasem (i znowu) mnie pośpiesza (hehehe). 
      I tak powstały dwa kolejne zegary wykorzystane, że tak powiem "imieninowo". Mam nadzieję, że obdarowanym się podobały. Wiem, że troszkę to prezent kłopotliwy, bo trza w ścianę gwoździa, czy tam co, wbić; wybrać odpowiednie miejsce, albo odłożyć ad acta :(
  Na zdjęciach ciut prześwitują steropianowe stabilizatory podklejone na spodniej części, ale "na żywca" nie są one widoczne
      Zegary się robi bardzo przyjemnie, można wykorzystać wzór na dowolną, niezbyt dużą serwetkę. Trzeba tylko wybierać takie, w których motyw powtarza sie 12 razy.
      Zamiast cyferek Mery podkleiła akrylowe koraliki. Myślę, że da się bez problemu odczytać godzinę. 

Ostrzegam, że zagary jeszcze tu zawitają :))