Szydełkowe zegary pochłonęły mnie. Mery nawet mnie mobilizuje do pracy twórczej - rzecz mało spotykana :)) Problem w tym, że co ja zrobię, ona usztywnia i montuje mechanizmy. Przeważnie ma czas (nomem omen) i praca sobie czeka na rzadki u niej przypływ weny, a tymczasem (i znowu) mnie pośpiesza (hehehe).
I tak powstały dwa kolejne zegary wykorzystane, że tak powiem "imieninowo". Mam nadzieję, że obdarowanym się podobały. Wiem, że troszkę to prezent kłopotliwy, bo trza w ścianę gwoździa, czy tam co, wbić; wybrać odpowiednie miejsce, albo odłożyć ad acta :(
Na zdjęciach ciut prześwitują steropianowe stabilizatory podklejone na spodniej części, ale "na żywca" nie są one widoczne
Zegary się robi bardzo przyjemnie, można wykorzystać wzór na dowolną, niezbyt dużą serwetkę. Trzeba tylko wybierać takie, w których motyw powtarza sie 12 razy.
Zamiast cyferek Mery podkleiła akrylowe koraliki. Myślę, że da się bez problemu odczytać godzinę.
Ostrzegam, że zagary jeszcze tu zawitają :))