Zima się wróciła, zmroziło i mnie. A wszystko, jak zwykle przez weraph, która za podszeptem Jolinki postanowiła poeksperymentować z przezroczystymi koralikami i cieniowanymi nitkami. Spodobało mi się i musiałam spróbować sama. Mery nizała koraliki, zresztą Metol też pomagał (miał swoje powody) - nawet raz nawlókł igłę. Efekty sfotografiła Zuza (kolory wyszły trochę nie teges) i voila:
Na pierwszy ogień bransoletka Zuzi - kolorowiasty różowo-niebiesko-zielono-jasnożółty wąż ozdobiony tancereczką.
Następnie dwie bliźniaczki:
1. Różne odcienie fioletowości łagodnie po sobie następujące.
2. Brązowo-rudo-kremowa.
Delfiny pływające przy pomarańczowym zachodzie słońca - prawiem poetka ;))
I wywołujący wiosnę kolorowy komplecik żółto-pomarańczowo-niebiesko-zielony z winogronem na wycieczkę rowerową.