środa, 12 sierpnia 2015

Szorty szydełkowe

     Szorty szydełkowe były dla mnie ogromnym wyzwaniem. Zrobienie ich kusiło mnie już w tamtym roku, ale nie miałam dla kogo. W tym roku Aśka dojrzała ich piękno i "łaskawie zezwoliła" na wykonanie projektu. 
      Więc od czegóż przepaste głębie internetu - trzeba porządnie w nie zanurkować i na pewno się coś znajdzie. Natrafiłam na strony perfidnego_obiboka, gdzie wszystko pięknie, krok po kroku opisano. No to rzuciłam się na niemożliwe i dokonałam dzieła w postaci portko-majtek koronkowych na które zużyłam około 1 szpuli kordonka Nowosolskiego w kolorze mięty (na zdjęciach ciut mało miętowej).
      Przy wykonywaniu, że tak powiem "części krokowej" pomocne były zdjęcia z bloga Kasi
Dodatkowo swoje trzy grosze dorzuciła sprytna krawcowa, która za niewielką odpłatnością doszyła podszewkę do majtasków - teraz ewentualny użytkownik nię będzie "świecił życią" :))

    Tyłeczek niestety został przez gatki lekko spłaszczony.....
 ...... a z przodu... jak widać są pewne niedoskonałości w kroju :(
      No i na koniec pochwalę się udziałem w Pucharze Europy nordic walking, który się odbył w Kolbuszowej w czerwcu - sukces był niewątpliwy - wszyscy doszli do mety!

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Wielki różowy :))

      Wielki, różówy "oversajzowy" swetr (a może sweter) Joanny. Robiłam go długo, bo:

  • po pierwsze primo: był, jak tytuł wskazuje  - duuuży;
  • po drugie primo: po zrobieniu i zszyciu przodu z tyłem zabrakło materiału roboczego (czytaj włóczki);
  • po trzecie primo: rękawy zrobiłam za wąskie, trzeba było pruć i robić od nowa;
  • a po czwarte, piąte i któreśtamte: po prostu z deczka mnie to różowe mdliło i osłabiało motywację.

       Ale już jest gotowy!!! Aśka nawet raz odziała swe powabne kształty w objęcia różowego swetrzyska. Nie wiem czy i kiedy będzie następne użycie, bo jest b.wielki, b.różowy i poza tym Aśki na razie w ojczyźnie niet - wróci dopiero w połowie września.

      Dekolt wykończyłam sznureczkiem, czyli z angielskiego metodą I-cord Bind Off, którą podglądnęłam U Antoniny.

środa, 5 sierpnia 2015

Co powiecie na karkówkę?

    
        Pyszną karkówkę w chlebie serwuje u nas w Kolbuszowej lokal "Galicja". Niestety sposób jej przyrządzania owiany jest tajemnicą. Mery postanowiła ją nieco nadgryźć i prawie na pewno to się jej udało. Tzn. nie wiem jaki jest proces produkcji tego specyjału stosowany przez szefową lokalu, ale technologia opracowana przez moją siostrę prowadzi do podobnych doznań smakowych - niektórzy mówią, że nawet pełniejszych.
       Trzeba kupić dużo karczku, pokroić go w cienkie plastry i mocno stłuc. Wszystko zalać marynatą z oliwy, octu balsamicznego, ulubionych przypraw mięsnych, czosnku i takich tam, w proporcjach dowolnych, zgodnych z naszym smakiem. W zalewie mięsko niech sobie poleży dzień, albo krócej gdy ciepło dookoła. I tu niezbędnym wydaje się posiadanie grilla elektrycznego, najlepiej takiego zamykanego, który szybciutko zapieka dwustronnie mięsko, zamykając wewnątrz wszystkie pyszniutkie soki.
        Następne etapy to sama przyjemność dla lubiących bawić się w różne przekładanki. Trzeba bowiem zakupić chleb pokrojony w kromeczki, lekko jednostronnie przesmarować je masełkiem (może być czosnkowe, jak kto lubi) i przełożyć podpieczonym mięskiem. Całość ściśle owinąć folią aluminiową i piec ok. pół godziny w temp. 200oC.
Przed końcem pieczenia rozerwać folię i chlebek posypać cebulką drobno pokrojoną i usmażoną.
I....  ta dam!! Mamy pyszne danie na imprezę!
        A propos imprezy - dostałam na imieniny rolls royca w świecie drutów - komplet drutów Hiya Hiya z wymiennymi żyłkami. Są piękne, leciutkie, aż proszą aby ich użyć - muszę coś im do pracy wymyślić :))

Śliczne, no nie?!

niedziela, 2 sierpnia 2015

Naszyjnik Zuzy i ciasto filo

       Naszyjnik dla Zuzy powstał już dawno, jeszcze w zimie, w ramach ćwiczeń przed kursem sutaszu, który prowadziłam. Trochę mi wstyd, że dopiero teraz go pokazuję, ale "co się odwlecze to (nie)uciecze". Mam nadzieję, że jeszcze tu ktoś zaglądnie, mimo mojej długiej nieobecności. Mam zamiar się poprawić (broń Boże nie na wadze!). Obiecuję, że będę się starała zamieszczać posty w miarę regularnie.
       Naszyjnik powstał według projektu Zuzki, ona dobierała kolory sznurków i kamyczki. Myślę, że niechybnie ma przed sobą karierę "projektanta biżu" otwartą - jak jej po drodze co nie wetnie ;))


        Odnośnie ciasta filo - to niezbyt mi wyszło. Wyglądało nawet fajnie, ale jedzenie go nie przebiegało komfortowo - trza sie było nieźle nagryźć. Chyba nie powtórzę tego wypieku.